kto to kupi

Złodziejskie państwo, budownictwo socjalne całkowicie zlikwidowane a ludzi wpycha się w łapska pazernych deweloperów którzy kredytów nie będą w stanie spłacić za swojego żywota i dług zostawia spadkobiercom. Za to buduje się dużo autostrad dla bogatych i dużo amerykańskiego złomu wojskowego. W dużych miastach są bardzo drogie place, miejsca pod budowe. To nie pipidówki, gdzie możesz budować za stodołą. A w miastach jest praca i masz ją pod nosem, a nie dojeżdżać godzinami, żeby zarobić po ludzku, a nie, jak na wsi- grosze A ja kupiłam mieszkanie 100m na Starej Ochocie w kamienicy wyremontowanej od stóp do głów ze środków unijnych. Wielki taras z widokiem na park. Piękna klatka schodowa wprost pałacowa. Wysokie piękne okna, kominek, zamiast łazienki- pokój kąpielowy, garderoba, duży salon, duża sypialnie. Nawet spiżarka jest przy kuchni. Trzymam tam dużą zamrażarkę i przetwory na zimę, bo co roku ich trochę robię dla siebie, bo mieszkam sama. Mam przyjaciela, http://udraznianie.waw.pl  ale nie mieszkamy razem, bo on ma swoje mieszkanie. Jeszcze większe od mojego. Znajomy ma 21 mieszkań kupuje pod wynajem za luźną gotówkę, żeby w banku nie tracić, ogólnie mieszkania te małe to w ciągu jednego dnia po wrzuceniu na rynek sprzedają się w 90% (katowice) to niby dlaczego miałyby tanieć? Ja już sam się gubię czy to mieszkania są takie drogie, czy ludzka praca tak mało warta. Do czego to jest podobne, żeby dach nad głową kosztował kilkanaście/kilkadziesiąt lat pracy przeciętnego człowieka? Przecież to jest obrzydliwy skandal i niewolnictwo naszych czasów!

stacjaNie dajmy sobie wmówić, że własny kąt to luksus. dla przypomnienia. Rok 2007. Za rządów Pis ceny mieszkań wzrosły o 300% . To wtedy, dzięki ustawie PiS wzbogacili się deweloperzy i banki a dłużników nazwano frankowicze. W 2015 roku idąc do wyborów Andrzejek Musztarda chciał uratować frankowiczów wciskając im ,że to wina Tuska. e wielu wciąż nie ogarnia podstaw. Generalnie rzecz biorąc ceny są wypadkową relacji podaży i popytu. Wynikający z nadpodaży brak chętnych na zakup danego dobra, np. owoców czy warzyw, może skutkować SPADKIEM ceny tego dobra, ponieważ jego użyteczność jest ściśle skorelowana z nieubłagalnie zbliżającym się terminem ważności. Tu decydują dni i cena może faktycznie SPAŚĆ o kilkadziesiąt procent, nawet o połowę. Natomiast brak chętnych na zakup mieszkań najczęściej będzie skutkować co najwyżej KOREKTĄ cen mieszkań (3-5%), która jest wypadkową kilkudziesieciu czynników (lokalizacji, rozkładu mieszkania, roku budowy, bezpośredniego otoczenia (zieleni), komunikacji, infrastruktury, itd.). W przypadku nieruchomości mówimy najczęściej o korekcie, a nie o spadku z kilku powodów: 1) w przeciwieństwie do owoców czy warzyw nowe mieszkanie można sprzedać teraz, można i za 30-50, a nawet i za sto lat (w dużej mierze z zachowaniem wartości i ceny, o czym za chwilę), więc na sprzedającym, o ile jest on w dobrej sytuacji finansowej, w zasadzie nie ma żadnej presji na pochopne działania; 2) nie można wyprodukować ani rozciągnąć ziemi, na której mogłyby stanąć kolejne budynki (bardzo ograniczone, nieustannie kurczące się zasoby miast); 3) nie można ukraść mieszkania, budynku ani ziemi, na której się znajduje. Jest jeszcze wiele innych powodów, np. to, że od kilkunastu lat mieszkania dziedziczy się w pierwszej linii bez płacenia podatku, niezależnie od zamożności spadkobiercy czy liczby posiadanych mieszkań. I na koniec: mieszkanie jest jednym z nielicznych dóbr, które zachowuje swoją wartość mimo skrajnie negatywnych okoliczności – w skrócie: po kilkuletnim okresie stagnacji czy recesji i ustabilizowaniu udrażnianie rur WUKO się rynku właściciel mieszkania jest w stanie odzyskać jego cenę. W związku z tym tymczasowa KOREKTA cen, wynikającą m.in. z braku chętnych na wynajem czy gorszej sytuacji na rynku pracy, nie stanowi zagrożenia dla DŁUGOTERMINOWEJ wartości mieszkania. Nie można tego powiedzieć o wartości złota, akcji, a w szczególności pieniędzy podatnych na inflację (w Polsce najwyższa w UE!), gdzie realna wartość leci na łeb na szyję, m.in. w wyniku dodrukowywania pustego pieniądza (ostatnio 100 mld złotych pośrednio przez PFR), programy socjalne pobudzające konsumpcję, itd. Dlatego nawet, jeżeli czasami trudno mówić o INWESTOWANIU w nieruchomości (ze względu na okazjonalne trudności związane z realizacją zysków, trudności z najemcami, itd.), to jak najbardziej można mówić o LOKOWANIU wolnych środków w nieruchomości na potrzeby zabezpieczenia majątku i przekazania go potomnym, właśnie dzięki odbiciu cen w perspektywie długoterminowej i realnej możliwości odzyskania wartości mieszkania. Podsumowując: SPADKI cen są mało prawdopodobne, szczególnie w dobie pustego pieniądza na rynku (jest to trend globalny), KOREKTY cen są możliwe (tu niektórych oświecę: odbywają się one nieustannie, zarówno w górę jak i w dół). A jeżeli chodzi o wzrosty cen mieszkań – tu również jest pole do popisu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *